Hilldaria - część I

(Glek) Słysząc ostrzeżenia od jakiegoś mężczyzny spojrzał w kierunku nadlatujacej maszyny, napinając nogi by być gotowy w razie potrzeby na unik.

(Steryde-Q) Był już w stanie walczyć. Ściągnął swój demoniczny miecz wypowiedział zaklęcie szybkości, gdyż poprzednie przestało już działać i ruszył w środek armagedonu.

(Erachat) 4 maszyny ruszyły na drzewo. Zbliżały się z zawrotną prędkością. Sytuacja na rynku była tragiczna, każda strącona maszyna płonęła, ucierpiało wielu cywilów. Ludzie błagali o pomoc albo o dobicie. Niczym na Sądzie Ostatecznym.

(Steryde-Q) Szybko znalazł się na miejscu. Zobaczył lecącą w jego kierunku maszynę bez problemu odskoczył, a potwór się rozbił.

(Jatutylkospamie) Krzyknal z calych sil. - UCIEKAC! Wszyscy! - Zam pospiesznie zaczal schodzic. - W boczne uliczki! Szybko!

(Olaice) Zeskoczyła z gałęzi i zaczęła przyciągać najbliższych rannych bliżej pnia. Gałęzie sięgały do około metra nad ziemia.

- Sa tu jacyś medycy?!

Komentarze:

(Karagni) Dotknęła dłonią drzewa, po czym magią iluzji zmieniła jego wygląd. Gałęzie zaczęły "rosnąć" i przypominać potwora machającego dwoma ogromnymi ramionami celującymi prosto w maszyny.

(Glek) Ru, zaczął zbierać wodę z butelek i liści drzew, po czym uformował sporą kulę. Wziął głęboki oddech po czym cisnął nią w biegu w stronę maszyn, rozdrabniając kulę na szybko lecące w dużej szerokości, krople wody. Wodę cisnął odskakując od drzewa.

(Jatutylkospamie) Zeskoczyl tuz obok kobiety szukajacej medykow. - Schowaj sie. Cztery zaraz uderza.

(Erachat) No i uderzyły. Gałęzie się zaczęły odrywać, drzewo się przechyliło a maszyny wybuchły. Dookoła drzewa wybuchł pożar, blkoując ludzi.

(Glieve) Wyszli na ulicę portową przedzierając się wąskimi przejściami między większymi zabudowaniami. Tak było szybciej, a w tak licznej grupie nie musieli się obawiać o bezpieczeństwo. Gdy tylko wyszli na główną uliczkę, doszły ich słuchy o dziwnym ataku w centrum miasta. Podobno magowie starli się tam z czymś dziwacznym. Im większe zamieszanie panowało tym lepiej dla nich. Teraz mieli wręcz pewność, że nikt im nie przeszkodzi i nie będą musieli przekupywać strażników.

(Olaice) Padla na kolana. Drzewo znow zaczelo rosnac, odcinajac schowanych pod nim od ognia. Galezie i liscie blokowaly doplyw tlemu do wrakow.

(Erachat) Olaice: Jakaś zabłąkana maszyna zrzuciła z wysoko butelkę z jakąś palącą sie substancją. Gałęzie i liście od razu zajęły się ogniem. Ogień śmierdział chemią.

(Steryde-Q) Biegał między wrakami unikając lecących w niego maszyn. Był ruchomym celem dla nich. Za chwile kończy się zwiększona prędkość. Dam radę wyczarować kolejną?

(Jatutylkospamie) Podniosl lezacy na ziemi kamien i z calej sily cisnal go w maszyne. Nie nial innego pomyslu na walke.

(Glek) Udało mu się odskoczyć od lecących maszyn. Podniósł się, szybko otrzepal , po czym spojrzał na palące się drzewo. Szybkim ruchem wyjął kilka butelek z wodą po czym uformował wodną kulę. Podbiegł do drzewa po czym próbował je ugasić oblewając strumieniami, skroplonej wody.

(Erachat) Steryde-Q: Jeden z lotników ze strąconej maszyny stanął przed Tobą z mieczem. - Walcz, psie! - przyjął postawę bojową.

Glek: Nawet ci to szło. Ale dostałeś dachówką w plecy, która spadła z palącej się kamieniczki. Przymroczyło Cię.

Spam: Super, maszyna zaczęła spadać! Prosto na Ciebie. Lotnik wyskoczył z niej i na jakieś dziwnej płachcie zaczął lądować.

(Olaice) Płonące gałęzie zaczęły usychać i odpadać z trzaskiem. W drzewie powstała wyrwa, jednak chemiczny ogień dogasał na ziemi.

(Steryde-Q) Tamaler nie zastanawiając się zaczął szarżę machając mieczem. Dzięki końcówce magii był w stanie rozpędzić się na tyle by przy uderzeniu odepchnąć napastnika.

(Glek) Nie było to uderzenie, które mogło by go powalić, ale mroczki i powolny ubytek tlenu spowodowały, że ledwo się trzymał na nogach. Gasił drzewo, "tańcząc" obok niego.

(Jatutylkospamie) Szybko ruszyl zdala od przewidywanego miejsca uderzenia. Zrokiem podazal za lotnikiem.

(Erachat) Gustav piaskiem próbował gasić co mniejsze pożary.

Steryde-Q: To był mag-renegat. Mag Ziemi. Kiedy szarżowałeś przed Tobą pojawiła się duża grudka ziemi, która po ułamku sekundy trafiła Cię w brzuch.

Glek: Jakiś cywil chwycił cię za nogę. Był cały poparzony. - Zabij.. - wycharczał.

Jatutylkospamie: Twój cel wylądował na dachu karczmy. Na plecach miał kuszę, którą zamierzał zdjąć i użyć.

(Jatutylkospamie) Szybko wbiegl do budynku karczmy. Zaczal szukac drogi na dach. Mial nadzieje ze ja znajdzie.

(Erachat) Jatutylkospamie: Właściciel karczmy bardzo przestraszony pokazał Ci drabinę i znowu schował się za barem. Trzymał w dłoni dużą butelkę bimbru.

(Karagni) Wpadła do karczmy i zaczęła biec na górę. Dosyć szybko wpadła na schody, co poskutkowało mocnym uderzeniem w bark. Zasyczała z bólu, lecz biegła dalej.

(Glek) W nerwach pociągnął nogę do przodu odrywając jego dłoń od kończyny po czym spojrzał na niego i krzyknął.

- Nie! Prędzej się powiesze, niż to zrobię. - burknął łapiąc go za rękę i ciągnąć za siebie torujące sobie drogę resztą wody od ognia.

(Steryde-Q) Został wybity z szarży jednak szybko obiegł przeciwnika by zadać mu cios w plecy.

(Jatutylkospamie) Wymamrotal cos co mialo oznaczac dzienkuje. Szybko wszedl na gore. Otworzyl wlaz. Chronil on go przed ostrzalem. Obejrzal okolice. Nie dostrzegk nikogo kto moglby to zobaczyc.

(Erachat) Glek: Krzyczał z bólu. Takiego krzyku nigdy nie słyszałeś. Skóra odchodziła od jego ciała. Dobrze wiesz, że długo nie pożyje.

Jatutylkospamie: Lotnik celował w stronę włazu. Kucnął parę metrów dalej.

Steryde-Q: On się obrócił i próbował ciąć Cię w nogi.

(Karagni) Dotarła na najwyższe piętro i podbiegła do okna. Otworzyła je i wychyliła się. Złapała rękoma za krawędź dachu i zaczęła się podciągać podpierając się nogami.