Hilldaria - część II

(Nirameja) - Gdzie mam zacząć, kogo Kapitan podejrzewa i.. jakie mam pole manewru? Na ile sobie mogę pozwolić przy tym? - Dopiła do końca zaciekawiona wino, aż ją korciło aby znaleźć natychmiast tą osobę by móc ją tu przyprowadzić. Swoją drogą ciekawe czy Ashi już wstała, powinna.. tyle spać to lekka przesada.

(Tragiczny Romantyk) Siedział na gałęzi drzewa w Parku. Liczył gwiazdy jedząc ukradzione wcześniej ze straganu jabłko.

Ciekawe co teraz robi Illen.

(Karagni) Nareszcie, po czterech miesiącach poszukiwań i dalekich wypraw odnalazła upragnione ziele. Co prawda cztery miesiące minus ten jeden dzień spędziła na morzu, a tam trudno o jakiekolwiek kwiaty. Niewiele myśląc zabrała się za zrywanie roślin.

(Glieve) - Mogę jedynie ślepo rzucać oskarżenia, co najpewniej odstraszyłoby by kreta. Dlatego też niedługo wypłyniemy zrealizować dość ważny zakup, przy którym na pewno coś będzie kombinował. Statek nie jest tak wielki jak doki, więc łatwiej go będzie znaleźć. A, możesz też zwerbować pomocnika byleby była to świeża twarz. Jeżeli znajdziesz chętnego, przyjdź z nim do mnie.

(asghan) Poruszał się cicho przez gęstwinę, bo lasy nie są najbezpieczniejszym miejscem, zwłaszcza w nocy. Starał się patrzeć pod nogi, bo nie wiedział czy są tu jakieś węże, a głupio jest poślizgnąć się na jakimś gadzie i wylądować twarzą przed niebezpieczeństwem, z ugryzieniem i skręconą kostką. Trudno jest uciekać... albo walczyć. Starał się widocznie nacinać drzewa, żeby się przypadkiem nie zgubić, chociaż nie podejrzewał by to się stało, bo po lasach wałęsał się od kilku lat.

(Glek) Gdy cały posiłek zniknął, Ru ruszył w kierunku wyjścia, pp czym skierował się w stronę placu treningowego dla magów. Ulice praktycznie opustaszały, tylko czasami jakaś dusza, błąkała się po mieście . Cisza i spokój ogarniały ulice.

(Nirameja) - No.. okej, mam jedną osobę która mogłaby pomóc. Ale nie jestem do końca przekonany czy się zgodzi, sam Kapitan rozumie.. ludziom tylko o złoto chodzi.. tak więc mogę wracać do siebie? Pański człowiek ma tyle siły że moje drzwi aż cierpią.. - Powiedziała odkładając kieliszek obok butelki.

(Glieve) - Jeżeli go rekomendujesz, to otrzyma nawet stałe zatrudnienie. Dobrzy ludzie są zawsze cenni. A, no i możesz zabrać wino. W ramach przeprosin za dość... chłodny wstępy. - Ash wskazał dłonią na butelkę.

(Gastly) Shaal'Zad popatrzył w świetle księżyca na płyn znajdujący się w szklanej fiolce, przez moment zastanawiał się nad jego konsystencją, ale kiedy substancja zaczęła parować szybko zakorkował naczynie. Przez chwilę jeszcze powtarzał jakieś słowa pod nosem i schował miksturę do kieszeni. Był tak bardzo pochłonięty robieniem tego naparu, że nie zauważył przewróconego kostura, który tworzył cienką taflę fioletowawego lodu na małym stawiku nieopodal dębu.

(asghan) W sumie nie do końca wiedział, czego szukał w lesie. Miasto zdawało mu się niesamowicie nieswoje, więc czuł się tu lepiej, bawiąc się w podchody z nieznanym w ciemnościach, niż śpiąc w łóżku z setkami ludzi w zasięgu rzutu kamieniem.

Jadł już dzisiaj, więc nie polował. W normalnych warunkach spróbowałby złapać jakiegoś jelenia, ale teraz nie miał po co, a łowiectwo sportowe zostawiał ludziom, którzy mieli zbyt dużo czasu i pieniędzy. Słyszał cichy szum liści i wody, podejrzewał, że z jakiegoś strumienia. Ruszył w kierunku tego dźwięku.

(Karagni) Ostrożnie zawinęła zebrane kwiaty w płachtę i schowała do torby.

- No, czas wracać. - Mruknęła cicho do siebie i wstała. Syknęła, gdy poczuła jak rana na jej nodze zaczęła się otwierać. Przyłożyła do niej dłoń i magią ją ponownie zasklepiła.

(Gastly) Patrzył jak kra rozprzestrzenia się jeszcze dalej, a lód o fioletowym odcieniu pnie się w górę małego strumyka, który zasilał ten większy zbiornik. Ruszył leniwie w stronę swojego kostura, ale zanim go podniósł delektował się jeszcze chwilę widokiem kilku małych żab oraz wiewiórki, które zostały zamrożone w połowie czynności, którą wykonywały. Biedne, rozbiegane oczy rudego ssaka prosiły go o pomoc, gdyż lód unieruchomił jego łapkę. Shaal'Zad przykucnął obok stworzenia próbującego wyszarpać się z uwięzi.

(asghan) - Ożesz w mordę. - Powiedział sam do siebie patrząc na zamarzający strumień. - Ale czad. W środku lata. - Ruszył w stronę, z której "dochodziło" dziwne zjawisko którego właśnie był świadkiem. Zresztą, nie wyglądało na to, żeby strumień zamarzał tylko po wierzchu, wszystko wyglądało raczej na całkiem wielką bryłę lodu. - Ciekawe czy da się to rozmrozić.

(Karagni) Już miała się odwrócić, kiedy zauważyła, że woda zamarza.

- Jeej, słyszałam kiedyś o nagłych zmianach pogody, ale nigdy nie widziałam tego na żywo. - Stuknęła parę razy stopą w lód.

(Gastly) Licz pogłaskał swoją kościstą dłonią wiewiórkę po grzbiecie, a gdy ta uspokoiła się na moment szybkim ruchem skręcił jej kark. W sumie nie odczuwał już głodu, ani nie był też nigdy spragniony, aczkolwiek picie wina, czy spożywanie świeżej krwi sprawiało mu czystą przyjemność. Zachował się bardzo hedonistycznie zapewniając sobie możliwość czucia smaku kosztem ciał kilku dziewic, ale kogo to teraz obchodziło. Shaal'Zad podniósł wreszcie swój kostur i odciął głowę zwierzęciu, przechylił się lekko do tyłu tak, że kaptur zsunął się mu z czaszki, a sam niczym z bukłaka wycisnął krew prosto do swojej gardzieli. Część juchy spłynęła przez dziurę w jego przełyku od razu na szatę.

(asghan) - O kurka wodna. - Powiedział trochę głośniej niż by chciał na widok postaci gryzącej wiewiórkę. To może być niebezpieczne. Gość ma kostur i pije krew, widać, że jest poważnym magiem. Kurcze, też muszę sobie sprawić kostur, wyglądałbym dużo poważniej. A może to te szaty?