Hilldaria - część II

(Glieve) - Panie... - jęknęła Qim, co dla Asha zdawało się tysiąc razy żałośniejsze niż mogło byc w rzeczywistości. Nawet nie próbował ukrywać tego, że go to bawi, o czym świadczył złośliwy uśmiech.

- Asherg - poprawił ją. - Przecież mówiłem, żebyście nie zwracali się do mnie tak formalnie. Znamy się już z dziesięć lat jak nie więcej.

- Tak, ale... - odparła dziewczyna znowu nie wiedząc, co miałaby powiedzieć. Ironhawk postanowił jej już dłużej nie zadręczać. Obrał okrężną drogę do doków, by przejść w pobliżu głównego rynku. Chciał zobaczyć skutki wczorajszego zamieszania, które to wczoraj wywołało niemałe poruszenie w mieście. Co nieco słyszał od gosposi, lecz wolał nie pokładać zbytniego zaufania w jej relacjach.

(Erachat) Po naprawdę długim czasie podpisał dokument i wyszedł. Skierował się ku portowi, konkretnie na wybrzeże. Potrzebował dużo piasku.

(Karagni) Przyjrzała się uważnie zawartości listu i głośno westchnęła. Była strasznie zmęczona, a jeszcze jacyś ważniacy ją wzywali. Spojrzała na swój zabłocony strój z plamami krwi w kilku miejscach. Powinna się ogarnąć... chociaż może tak sprawi lepsze wrażenie. Jedynym problemem pozostawało miejsce spotkania. Kompletnie nie znała tego miasta. Założyła, że to jakiś wielki ozdobny budynek. Ruszyła w stronę bogatszej dzielnicy.

(Sasphirkaxd) Miasto wydało jej się jeszcze ciekawsze, niż ostatnim razem, gdy szła tymi samymi uliczkami w towarzystwie brata. Ale wtedy już zmierzchało, a tempo nadawane przez jej towarzysza nie pozwalało zatrzymać się nawet przy jednej z wystaw sklepowych. Tym razem jednak miała czasu w nadmiarze i mogła oglądać sobie wszystko do woli. Biegała więc od szyby do szyby, niczym mała dziewczynka, ze świecącymi oczami oglądając towary. Najbardziej podobały jej się różnego rodzaju wynalazki, których nie spotkała nagdzie wcześniej. Wprawdzie w podróży napotykała już rozmaitych konstruktorów, ale było ich bardzo mało. Tutaj za to, mogła czasem podejść bardzo blisko i sprawdzić, co jak działa.

(Nirameja) - Oświeć mnie w takim razie, może będę mogła Ci pomóc. - Stuknęła z uśmiechem o oba ostrza na rękach, a one zadźwięczały w charakterystyczny sposób. Odgarnęła włosy za ucho dodając. - Tak w ogóle, co z twoją siostrą? Tyle o niej mówiłeś, a nie miałam okazji jej poznać.. to smutne. - Przewróciła oczami podążając za nim, w międzyczasie ziewnęła cicho.

(Glieve) - No, no. Nieźle się tu wczoraj bawili - powiedział Ironhawk gapiąc się na jeszcze nieuprzątnięte ciała i cały ten syf jaki pozostał po walce. Gosposia nie musiała się nawet starać koloryzować tego co usłyszała od babek na targu.

- Ruszamy - rzucił w końcu mag, gdy już się wystarczająco naoglądał. Qim skinęła głową i ruszyła za nim. Szli jedną z głównych drug w mieście toteż wszędzie było pełno ludzi. Ironhawk należał do tych, którym schodzi się z drogi toteż tłum zbytnio mu nie przeszkadzał. Szedł spacerowym krokiem czasem przystając przy stoiskach, by rzucić okiem na coś interesującego, czy sprawdzić aktualne ceny. Musiał być na bieżąco jeżeli chciał się utrzymać w interesie.

(Olaice) Znalazła list, po chwili pytania o drogę znalazła ASM i nieco zaskoczona podpisała cyrograf. To wszystko było... dziwne. Postanowiła znaleźć w tym ogromnym mieście bibliotekę - list przypomniał jej, ze nie czytała dłuższych tekstów od... wielu miesięcy.

(Limenhu) - Chcesz pomóc? - Obrócił się, nie przestając iść. - To siedź cicho.

Wiedział co robić, miał wszystkie wytyczne. Jednak to nie była robota dla niego. Nie chciał nawet obok niej przechodzić. Ale musiał, musiał dać choć marną namiastkę prawdziwego życia dla siostry.

- I nie poznasz - wymruczał, podchodząc do drzwi tawerny i przez chwilę nasłuchując. - A teraz zawrzyj gębę i rób to co ja.

Popatrzył się na cały budynek, raczej odruchowo niźli w jakieś obowiązkowej potrzebie. Tawerna wyglądała tak samo jak ją opisano, wszystko było na swoim miejscu. Więc, niczym kot na swoich włościach, ruszył na tyły, gdzie ktoś zapomniał dzisiaj zamknąć drzwi. Całkowicie przypadkowo.

2016-05-14 16:07:55, Sasphirkaxd

Zaklęła cicho pod nosem, gdy jakiś kamyk wlazł jej do buta. Zwykle zdarzało jej się to raz na tydzień, więc starała się go zignorować, ale był tak denerwujący, że w końcu nie wytrzymała i postanowiła się go pozbyć. Ze zdererminowaną miną usiadła sobie na krawężniku, po czym zdjęła but, odwróciła podeszwą do góry i próbowała zdziałać coś, potrząsając nim obiema rękami. Gdy obiekt całego tego zamieszania wypadł w końcu na ziemię, by potem potoczyć się jeszcze kilkadziesiąt centymetrów dalej, jak gdyby nigdy nic założyła obuwie z powrotem i zaczęła starannie zawiązywać sznurówki.

(Nirameja) - Znowu jesteś niemiły, księciuniu. - Wymruczała i wzruszyła ramionami, splotła ręce na klatce piersiowej i szła powoli za nim w odległości.. jednego, dwóch metrów. Nie chciała mu przeszkadzać, bo zaraz by marudził że to jej wina. - Tylko się nie zabij na prostej drodze, czy coś. - Weszła tuż za nim, skoro miał robotę to wolała mu nie przeszkadzać jak już wcześniej wspomniała. Usiadła przy jednym ze stolików i zamówiła sobie szklaneczkę rumu, a mogła zostawić całą butelkę.. będzie sobie teraz pluła w brodę. W międzyczasie poluzowała trochę bandaż, skoro zdała sobie sprawę że wciąż jest obwiązana musiała go zsunąć niżej.