Hilldaria - część II

(Nirameja) Wstała od stolika, pogładziła roślinkę po łodydze i przeszła kawałek by stanąć przy zgrabnej, zdobionej szafie na ubrania. Nie było ich tam wiele, same męskie egzemplarze, no cóż. Założyła na siebie swój strój rozpoznawczy, ten w którym najczęściej była na statku. Oczywiście przed tym zabandażowała sobie klatkę piersiową i spięła włosy w kok. Była gotowa, ale na co dokładnie.. jej role były podzielone, tak więc mogła w tej chwili po prostu odpocząć. Sięgnęła po jedną z map i zaczęła dalej ją kalkować, często pojawia się wiele nowych rzeczy które trzeba nanieść. Tak więc było to pewnego rodzaju hobby, odkaszlnęła i sięgnęła po książkę.

(Glieve) Nirameja: Skrzypienie desek rozdzierało uszy jak marcujące się koty. Słychać je było już na schodach prowadzących na pokład i nikt nigdy nie próbował nic z tym zrobić, więc tak zostało. Ktoś szedł, a ciężkie kroki buciorów były coraz głośniejsze. W końcu ucichły, lecz zamiast nich rozległo się walenie do drzwi - twoich drzwi.

- Sinoth! Pobudka flądro! Ironhawk chce cię widzieć! - wydarł się strażnik i dla pewności jeszcze parę razy uderzył pięścią w dechy.

(Karagni) Udało jej się wynająć całkiem tani pokoik w karczmie. Może nie był zbyt luksusowy, ale zupełnie jej to nie przeszkadzało. Jak już umyła się i opatrzyła własne rany włożyła na siebie białą, skromną sukienkę. Wyszła z pokoju zamykając go na klucz, po czym zeszła na dół.

(Sasphirkaxd) Zerwała trzy karteczki. Dwie wcisnęła do kieszeni, a jedną zwinęła w rulonik i wsunęła za pasek stanika, w obawie przed tym, że gdzie indziej Elmo mógłby ją znaleźć. Potem sprawdziła czy nikt na nią nie patrzy, odwróciła się na pięcie i podreptała okrężną drogą w kierunku znajomej karczmy. Dopiero teraz zauważyła, że już prawie zmierzcha. Przez ten cały spacer straciła kompletnie poczucie czasu. Będzie musiała trochę się sprężyć. Poza tym, zawsze istniała możliwość, że jej brat też trochę się spóźni i uda jej się wrócić do pokoju przed nim.

(Nirameja) Nakładała jakąś poprawkę na jedną z map gdy nagle ktoś jej przerwał i zrobiła brzydką, a także rozległą linię na pół kartki. Mruknęła cicho nieco zła, a następnie podeszła do drzwi i otworzyła je mimo że ten dalej próbował w nie walić. - Nie jestem głuchy, prowadź zanim zdenerwujesz mnie jeszcze bardziej. - Zmarszczyła czoło poprawiając swój pas, a także zakładając po drodze swoje ostrza na ręce. Przezorny zawsze ubezpieczony jak to mówią.

(Limenhu) - Wreszcie znajomy smród - marudził pod nosem, wchodząc do "Trzech Diabłów". Pokręcił nosem, przyzwyczajając się do wszechobecnego smrodu potu, taniego piwska i śmierdzącego mięsa, aby następnie ruszyć w stronę schodów. Był zmęczony, nie miał ochoty z nikim rozmawiać, chodzenie dwa dni bez snu mu nie służyło. Przydałaby mu się teraz tylko cisza i spokój.

- Elmo! Co tam u ciebie słychać, pogo... - zaczął karczmarz Edd, lecz nie dane mu było skończyć. Ciężka sakiewka ze starannie wyliczonymi srebrniakami, głośno walnęła o szynkwas rzucając nieme wyzwanie przyszłemu właścicielowi.

- Zamknij się. Na miesiąc z góry.

Schody skrzypiały, lecz nie baczył na to. Chciał wreszcie zobaczyć i łóżko, i siostrę. Niekoniecznie w tej samej kolejności. Jednak kiedy otworzył drzwi do swojego pokoju, czekała go całkiem miła niespodzianka...

(Glieve) Nirameja:

Zbrojny chwycił za za ramie, żeby wlekąc za sobą. Najwidoczniej mu się spieszyło, a jego zdenerwowana twarz zgreda, tylko w tym przypuszczeniu utwardzała. Warczał coś niezrozumiale pod gęstym wąsem, aż pod do samych drzwi gabinetu Irohakwa. Strażnicy podziękowali posłańcowi za fatygę i już bardziej uprzejmie poprosili byś weszła do środka:

- Lord Ironhawk czeka. - Pokusił się nawet o otworzenie tobie drzwi. Wewnątrz mimo jeszcze nie tak późnej pory panował mrok.

(Nirameja) Nie pasowało jej ani trochę że wyczekiwał jej, czyżby zrobiła coś nie tak i miała za to słono zapłacić. - No co ty nie powiesz? - Mruknęła przechodząc przez drzwi, przymrużyła nieco oczy aby dostosować się do panującego mroku. - Czekał Kapitan na mnie, czy jest jakiś powód aby mnie wzywać? - Zapytała i odkaszlnęła przeskakując z jednej nogi na drugą, póki co nie widziała w którym miejscu znajdował się Pan Ironhawk. Ale zapewne zaraz się o tym przekona, rozmasowała ramię czekając na jakiś znak.

(Glieve) Do pomieszczenia weszli też obaj strażnicy. Stanęli nieco z tyłu, wyprostowani z rękami za plecami. Wewnątrz paliła się jedynie mała lampka na biurku obok której piętrzyły się stosy papierów. Ironhawk stał obok biurka i czytał jedne z nich, lecz gdy do pomieszczenia wszedł kwatermistrz, rzucił je w diabły i to dość niecelnie, bo zleciały z blatu na ziemie.

- Owszem, jest. Jest pewna sprawa, która męczy mnie od dłuższego czasu i... - Przeszedł wolnym krokiem do barku obok biurka wlepiając wzrok w poustawiane na nim butelki różnej maści alkoholi. - I dlatego wezwałem tu ciebie. Przypomnij mi, ile już służysz na statku?

(asghan) - Woooah! Ale to wszystko duże! Mówili mi, że duże miasto to zupełnie co innego, ale kurcze, żeby aż tak? Murowane! Wszystko solidnie stawiane, pewnie z pomocą magów. Wow! - Tangata nie mógł wyjść z podziwu odkąd tylko przekroczył mury miasta. Przyzwyczajony do drewnianych domów ze słomianymi dachami obtykanymi mchem, był zaszokowany ogromem i jakością lokalnej architektury. - To może teraz zawiniemy do jakiejś karczmy? - Powiedział do jaszczurki szamoczącej mu się po całych plecach, choć dla przechodniów prawdopodobnie wyglądało to jak schizofrenia.

(Sasphirkaxd) Nie bacząc na to, że może przypadkiem przyprawić kogoś o zawał, wtargnęła do swojego pokoju, ciężko dysząc. Gdzieś w połowie drogi do karczmy zaczęła biec najszybciej jak potrafi, choć i tak przeczuwała, że nie zdąży. I miała rację. Elmo już na nią czekał. Ledwo co złapała równowagę, pośliznąwszy się na nieszczęsnym dywaniku okupującym podłogę, ale jakoś się wyprostowała i natychmiastowo chowając dłonie za plecami, spojrzała z pokerową miną na brata. - Dzień dobry. - przywitała się, próbując opanować oddech i dudniące w piersi serce. - Gdzie byłeś tak długo?