Hilldaria - część IV

(Subject Z) Sahir spędzał chłodny wieczór na terenie parku rozkoszując się świeżym powietrzem i powoli przygotowując świeży tytoń. Westchnął ciężko zastanawiajac się jaki powinien być jego następny krok. Chyba najpierw powinienem coś zarobić ..

(Karagni) Nie spodziewała się, że mimo wszystko noc spędzi w karczmie. Z głową na ladzie i kończynami powyginanymi pod dziwnymi kątami. Wyprostowała się słysząc jak kilka kości wraca na właściwe miejsce. Od razu wetknęła rękę do torby w poszukiwaniu sakiewki. Była i to nawet w nienaruszonym stanie. Wstała i rozejrzała się wokół, budynek ciągle nosił ślady pożaru, czyli to faktycznie nie był sen. Odwróciła się na pięcie i ruszyła do jeszcze stojącego wyjścia.

(Tragiczny Romantyk) Witam wszystkich bardzo serdecznie c: + aktualna sytuacja

W miejscu wczorajszej bijatyki, tj. karczmy zostały tylko gruzy. Ekipa budowlańców zabiera się do przebudowy karczmy jak i rozbudowania jej o 1 piętro oraz poszerzenie poprzez wykupienie sąsiednich kamienic. Dodatkowo chodzą słuchy, że właściciel wykupił magów wody, którzy nałożyli na karczme specjalne zaklęcie zabezpieczające. Plotki mówią, że gdzieś niedaleko Hilldari obozowisko rozbili liberałowie. Za odnalezienie ich siedziby jest wysoka nagroda od głównej komendy straży miasta. Na tablicy ogłoszeń można znaleźć dzisiaj takie oto zlecenia:

Szukam kogoś do ochrony karawany na czas podróży. Trasa będzie trwała 3 dni. Obowiązkowa znajomość podstaw magii oraz wysokie umiejętności walki wręcz. Zainteresowanych takową pracą prosimy o kontakt do Gildii Kupieckiej (dzielnica szlachecka) kupiec Fargott

(Glek) Ru przechadzał się po ulicach miasta. Akurat szedł blisko tablicy ogłoszeń.

Zobaczę co tam nowego, może znajdę coś dla Siebie.

Dużo tego tam było, od zwykłych reklam do różnorakich listów gończy. Jego uwagę przykuło ogłoszenie dotyczące ochrony karawany.

Gildia Kupiecka... wymagania w prawdzie spełniam a i przydałoby się trochę pieniędzy.

Nie zamyślając się długo, ruszył w kierunku dzielnicy szlacheckiej.

(Karagni) Przechadzała się po parku zastanawiając się co ze sobą zrobić. Dopóki karczma była w rozbudowie nie miała się gdzie podziać. Uznała, że powinna zatrudnić się u jakiegoś uzdrowiciela czy coś. Musiała jednak najpierw przygotować więcej wywarów coby nie nadużywać magii. Zdążyła już nakupić sporo ziół tylko... nie miała gdzie tego przygotować. Pożar karczmy zdecydowanie nie szedł jej na rękę.

(Jatutylkospamie) Rano obudzi go budowlańcy. Leżał narąbany pod jednym z stołów. Miał kaca więc nie miał dobrego humoru. Manierka z wodą była nader przydatna. Siedział na ławce naprzeciw karczmy i oglądał krzątających się budowlańców. Co tu się działo... Nic nie pamiętam. Ruszył ku tablicy ogłoszeń. Może będzie tam coś interesującego.

(asghan) I kolejny dzień na drzewie. Ugh. Tym razem w mieście, ale nie czuł się przez to ani trochę bezpieczniej. Ugh. Głowa mnie boli. To pewnie od tego dymu.

Zeskoczył z niskiego drzewa, otrzepał się i ściągnął swój plecak. W nocy było dosyć zimno, więc spał w swoich szatach - zresztą, teraz też nie było najcieplej, więc ich nie zdejmował.

(Jatutylkospamie) Na tablicy nic nie dostrzegł, ale usłyszał plotkę o obozie niedaleko miasta. Stwierdził że może spróbować szczęścia. Wszak chodziło tylko o jego odnalezienie. Wyszedł przez północną bramę.

Odejdę parę kilometrów i obejdę miasto.

(Glek) Trasa nie trwała zbyt długo a karzełek, znalazł się naprzeciw celu. Jego oczom ukazała się budynek Gildii. Po omówieniu ze strażnikami celu pojawienia się tutaj, nie usłyszał żadnego sprzeciwu. Wszedł pewnym krokiem do środka.

2016-05-16 18:10:0, Jatutylkospamie:

Wałęsał się po lesie. Nikogo nie widać ani nie słychać. Spojrzał w niebo. - Nie widać żadnego dymu. Pewnie ich po tym zlokalizuje. - Opuścił głowę. Uważnie zaczął wypatrywać znaków cywilizacji.

(Karagni) Skoro już i tak musiała szukać zarobku postanowiła iść pozbierać więcej ziół. W końcu na lekarstwa był cały czas popyt. Idąc tym tokiem myślenia mogłaby również zostać grabarzem, ale nie bardzo wiedziała jak posługiwać się łopatą. Szła powoli w kierunku bramy nucąc pod nosem jakąś piosenkę.

(Jatutylkospamie) Już myślał że coś znalazł, ale była to tylko zwykła leśniczówka. Kontynuował drogę.

Powinienem oddalić się bardziej od miasta.

(asghan) Głód doskwierał Tangacie niemiłosiernie. No cóż, jak za starych czasów, pora rozprostować kości i znaleźć coś do jedzenia. Przeciągnął się i ruszył do lasu poszukać jakiejś łownej zwierzyny.

(Savesenci) Szedł wolnym krokiem ulicami miasta. Jego sakiewka była prawie pusta po wczorajszych zakupach. Poczuł głód. Gdy szedł do Parku przez dzielnicę szlachecką ujrzał ogłoszenie na drzwiach Gildii Kupieckiej.

Szukam kogoś do ochrony karawany na czas podróży. Trasa będzie trwała 3 dni. Obowiązkowa znajomość podstaw magii oraz wysokie umiejętności walki wręcz. Zainteresowanych takową pracą prosimy o kontakt do Gildii Kupieckiej (dzielnica szlachecka) kupiec Fargott

Zastanawiał się jeszcze chwila, poczuł burknięcie w brzuchu i sprawdził miecz przy pasie. Raz abikowi (coś w stylu kozy) śmierć - pomyślał i zastukał do drzwi.

(Karagni) Jeden ze strażników ją przeszukał, łotr jeden. Pomijając ozdobny sztylet i śmiechy o tym, że z pewnością się nim skaleczy nie miała żadnych problemów. Co prawda jej magia umysłu i potężny ból głowy wywołany u wojowników mógł trochę w tym pomóc. Wkroczyła do lasu rozglądając się uważnie za gatunkami ziół tu rosnących.

(asghan) - Wot, co to za macanki? - Zapytał, gdy jakiś strażnik nalegał by pokazał całą broń jaką posiada. Oczywiście, okazał wszystkie trzy sztylety i topór, jak na przykładnego obywatela przystało. Nalegali oczywiście, by pokazał zawartość plecaka, więc i na to im pozwolił. Ewentualnie puścili go wolno, i ruszył wzdłuż traktu, po czym około kilometra dalej skręcił w las.

(Jatutylkospamie) Włóczył się dalej po lesie. Stwierdził że powinien wrócić jednak na trakt. Tam mógł szybciej zajść dalej od miasta. - Oby wszystko poszło gładko. Nie chcę mieć kłopotów. - Powiedział sam do siebie.

(Glek) Uprzejmy mężczyzna od razu zaczepił Ru, zaraz przy drzwiach.

- Witam uprzejmie, pan zapewne w sprawie pracy.

- Tak proszę pana, znalazłem ogłoszenie a, że potrzebuję trochę waluty, nie mam aktualnie jakiegoś zajęcia i spełniam wymagania to czemu nie?- uśmiechnął się lekko w jego stronę.

- Tak tak.. - spojrzał ze zdziwieniem w jego stronę. Wszak był on niskiego wzrostu. - Zapraszam za mną, pan Fargott oczekuje najemników.

Razem z mężczyzną ruszyli w stronę bióra kupca. Facet otworzył drzwi do pomieszczenia a Ru wszedł do środka.