Hilldaria - część IV

(Karagni) Kiedy uformowała dosyć spory stos gałęzi jej brzuch wyraził protest do wykonywania dalszych czynności. Wzięła jeden z dłuższych i mocniejszych patyków i sztyletem poodcinała mniejsze odnogi tworząc prosty kij. Zerwała kilka giętkich gałązek z pobliskiej wierzby i zaczęła przywiązywać ostrze, aby stworzyć prowizoryczną włócznię.

(Olaice) - Jeszcze nie byłam tu tak późno... - westchnęła. Na drodze za nią zaczęła kiełkować trawa. Oznaka niepewności? Podeszła do ogromnych, dębowych drzwi i włożyła klucz do zamka. Przekręciła go ostrożnie.

(Limenhu) Nie zwrócił uwagi na trawę, co go ona obchodziła? Nie mogła ani wbić mu sztyletu w plecy, ani iść do Gora albo Krejga. Więc nie była jeszcze jego wrogiem.

- Zaczekaj. - Zaraz po tym, jak klucz uruchomił mechanizm, Elmo delikatnie popchnął drzwi, przeciskając się przez szczelinę i znikając w ciemnościach. Przeszukał wszystko pobieżnie, mniej więc. Nie miał ochoty zagłębiać się w każdą komnatę, a prawdę mówiąc; oczekiwał, że ktoś go odkryje. Adrenalina przestawała buzować w jego żyłach, a rana na plecach w końcu się odezwała. Poczuł ból, może nie obezwładniający, ale wystarczający, by pociemniało mu przed oczami. Krzesło było jednak twardsze niźli myślał.

Do wyjścia podkradł się niczym złodziej, szybkim ruchem chwytając dziewczyną za ramię i zamykając za nią drzwi. Nie chciał by ktokolwiek ją zobaczył kręcącą się tutaj.

- Światło, przydałoby się światło. - Dziewczyna mogła poczuć ciepły powiew po lewej stronie szyi, kiedy puścił jej ramię, znowu znikając w mroku. Albo dalej przy niej stał. Wszak było zbyt ciemno, by cokolwiek można było dostrzec.

(Jatutylkospamie) Lekko się schylił i dobył broni. Czarny ubiór zdecydowanie pomagał się zamaskować. - Teraz spokojnie i ostrożnie. - Spojrzał na drogę przed sobą. Czysta. Cicho przebiegł bliżej obozu.

(Olaice) Z jakiejś szpary wyleciało kilka małych świetlików. Deidre przyjrzała mu się.

- Elmo, wszystko dobrze?

(asghan) - Mmm. Od czego zaczniemy? - Powiedział cicho, przykucając pod jakimś drzewem w stosunkowo wysokich paprociach

(Limenhu) - Prowadź, bibliotekarko - wydyszał, odrywając się od ściany i idąc za dziewczyną. Bolało go, ale teraz ważna była ta informacja. Kto wie, może po placki będzie mógł się teleportować?

(Karagni) Stała po kostki w wodzie. Używanie magii umysłu na zwierzętach było dziecinnie proste, zwłaszcza jeśli to były ryby. Wystarczyło lekko namieszać w praktycznie pustej głowie i zmienić kierunek poruszania się lub stworzyć iluzję potencjalnej ofiary, co było dużo prostsze. Trzymając w dłoni prowizoryczną włócznię zwabiła swoją przyszłą kolację metr od jej nogi, po czym biorąc pod uwagę zmianę kąta uderzyła.

(Jatutylkospamie) - Powinniśmy zacząć od strażników. Potem pójdzie lż... - Natychmiast przerwał. Dostrzegł dwóch strażników parę metrów od niego. Byli oni zajęci dyskusją o tyłeczku niejakiej Anny. Draco rozejrzał się i nie dostrzegł nikogo więcej. Wskazał pierw na siebie a potem na wroga po lewej strony. Akurat para przystanęła. Powoli zaczął się skradać.

(Olaice) Świetliki leciały kilka centymetrów przed wysokimi regalami. Deidre wodziła wzrokiem po plakietkach, które sama starannie poprzybijała do polek. To były najnowsze regały, wiec magia umysłu musi być po drugiej stronie...

- To tutaj - szepnęła skręcając w malowniczy korytarz starych książek. - Podręczniki dla zaawansowanych są po prawej stronie.

(asghan) Skinął towarzyszowi porozumiewawczo głową i zaczął podkradać się do faceta z prawej, w równomiernym tempie, dorównując kroku towarzyszowi.

(Jatutylkospamie) Gdy dostrzegł że towarzysz jest zaraz obok przygotował się do pchnięcia. Na palcach odliczył od 3 do 0 i zadał cios.

(asghan) Złapał drugiego mężczyznę za usta i wepchnął mu swój ulubiony sztylet tarczowy prosto pod łopatkę, mierząc w serce. Przytrzymał jego twarz jeszcze chwilę, aż nie upewnił się, że cel umarł.

(Jatutylkospamie) Wyciągnął ostrze i złapał zwłoki. Szybko zaciągnął zwłoki do krzaków.

- To pewnie nie jedyny patrol. Bądźmy czujni. - Wyszeptał.

(Limenhu) - Pokaż, na co cię stać - wysapał, znajdując wzrokiem pierwsze lepsze krzesło i na nim siadając. Prawdę mówiąc, lubił czytać. Tylko nie miał ani kiedy tego zrobić, ani za co.

(Karagni) Zdążyła złapać 3 ryby zanim stopy zaczęły jej odmarzać. Lekko wzmocniła je białą magią, po czym wzięła się za rozpalanie ogniska. Stos suchych patyków już miała. Wystarczyło teraz rozpalić ogień. W tym celu zaczęła szukać dwóch krzemieni.

(Tragiczny Romantyk) Czternastolatek samotnie przemierzający trakt po zmroku. Niezbyt fajny widok ale Kirr nie obawiał się bandytów czy innych tego typów idiotów mających zabawę ze znęcania się nad słabszymi. Szedł powoli trzymając deskorolkę pod ręką, z kieszeniami w kieszeni. Szukał jakiejś rozrywki.

(Olaice) - Mogę ci jakoś pomoc? - zapytała marszcząc brwi. - Zachowujesz się, jakby pękło ci zebro... - Zaczęła przeglądać zakurzone tytuły.

(asghan) - Mhm. - Skinął głową, również wciągając za sobą trupa. - Przydałby się jakiś wywiad. Trzeba wiedzieć, czy mają ze sobą magów i broń dystansową, i jak dużo.

(Limenhu) - Nie interesuj się. Szukaj. - Nie chciał być niemiły. Jednak to pojęcia było dla niego abstrakcyjne. Czy ktokolwiek oprócz jego siostry był dla niego uczciwy, szczery i co najważniejsze - miły? Odpowiedź nie przeraziła Elma. Po prostu utwierdziła go w przekonaniu, że świat był cholernie zły.

(Jatutylkospamie) - Masz jakiś pomysł jak to zrobić z tej pozycji? - Spytał lekko ironicznie. Chciał to zrobić, ale teraz nie miał jak. Podbiegł do następnych krzaków. Był już prawie na granicy obozu. Pozostało mu tylko pokonać ogrodzenie które zrobili.